10 - it is not true.

Janja, Magda, Kriss, Wrzosek, Igor, Niklas - z tymi osobami wyleciałem na 4 dni do Londynu trochę odpocząć, trochę się zmęczyć… if you know what I mean. Na lotnisku spotkaliśmy znajomych, którzy mają już rozpracowany cały rozkład imprez - no więc… już wiemy co dziś robimy! :) Głuszko razem z Wrzoskiem pierwszy raz lecieli samolotem - te przerażenie na ich twarzy, bezcenne. 

Dobrze im tak, to za te wszystkie krzywdy, haha.

Oczywiście ledwo co zdążyliśmy na samolot… o 4 wróciłem do "domu", a raczej do Sary, bo już się wyprowadziłem. Poszedłem spać, nastawiłem wszystkie budziki na 7, więc obudziłem się o 8 no i wszystko wydawało się fajnie, ale oczywiście Igora ściągnąć z łóżka to wyczyn niemożliwy, dlatego ja nigdy się tego nie podejmuje. Na szczęście Sara ma wprawę i w pół godziny udało jej się to zrobić, po czym tak czy siak wyjechaliśmy za późno, a taksówkarz lat 60 nie chciał naginać przepisów drogowych nawet, jeśli powiedzieliśmy, że za wszystko bierzemy odpowiedzialność. Mało tego, Janja z Krzyśkiem zamiast na Modlin, pojechali sobie na Okęcie i tam na nas czekali. Ostatecznie wszyscy spotkaliśmy się jak wychodziliśmy z aut na lotnisku i biegliśmy do gate'ów… ale najważniejsze, że się udało. 

Już ogólnie jesteśmy w naszym domu, byliśmy na małym spacerze. Całą podróż spałem, bo chciałem mieć jakiekolwiek siły…  więc ciągle wyglądałem tak:

Ale opłacało się, bo teraz czuję się jak nowo narodzony. Żywczyk tak zwany. Lecimy zaraz gdzieś na miasto, poszperać po półkach a potem… potem gruby balet chyba jakiś wleci, bo trzeba się troche wyluzować. W sumie ostatnio pisałem, że na razie robię sobie przerwę, no ale… pierwszy raz jestem w Londynie i muszę zbierać zajebiste wspomnienia. Lecimy na miasto, rozpiszę się myślę jutro. 

Kocham Was strasznie, a Wy w ogóle się nie obawiajcie, jedno wielkie gówno :)